Wybory parlamentarne 2011
Jesienią 2011 roku na polskich ulicach panował specyficzny rodzaj gorączki wyborczej, który przypomina atmosferę przed pierwszym meczem mundialu: nikt jeszcze nie zna wyniku, ale wszyscy są przekonani, że zapamiętają go na lata. Kampania, która wystartowała dużo wcześniej niż zwykle – bo zimą, gdy tylko pojawiła się propozycja przesunięcia terminu głosowania – rozlała się daleko poza polityczne studia. Kandydaci wsiadali do pociągów REGIO, by w otwartych wagonach rozmawiać z pasażerami, a wolontariusze rozwieszali plakaty na klatkach schodowych w blokach z wielkiej płyty.
Kulisy ustalania daty wyborów to osobny rozdział dramatu politycznego. Premier balansował między perspektywą krajową a międzynarodową, bo 1 lipca 2011 r. Polska przejmowała przewodnictwo w Radzie UE. Część doradców przekonywała, że wcześniejsze wybory dadzą rządowi świeży mandat przed prezydencją. Inni ostrzegali, że porażka mogłaby sparaliżować europejskie priorytety. Po tygodniach negocjacji zapadła decyzja: zagłosujemy jednak jesienią, w przewidzianym terminie.
Gdy nadszedł dzień głosowania, pogoda płatała figle, lecz nawet drobny deszcz nie odstraszył wyborców. Frekwencja przekroczyła 48 proc. – wynik solidny, biorąc pod uwagę znużenie polityką. Wieczorem nowy system informatyczny PKW musiał obsłużyć rekordową liczbę dziennikarzy łączących się zdalnie. Gdy pierwsze wyniki pojawiły się na ekranach, okazało się, że dotychczasowa koalicja zachowała władzę, lecz arytmetyka sejmowa stała się delikatniejsza niż kiedykolwiek.
Dwa miesiące po wyborach ruszyła sejmowa maszyna legislacyjna. Analizy ekspertów pokazały, że każda z największych partii wyciągnęła inne wnioski z kampanii: jedni postawili na mocniejsze związki z regionami, drudzy – na budowanie społeczności w sieci. Ta zmiana paradygmatu komunikacji przełożyła się na późniejsze zwycięstwa w samorządach.
Dziedzictwo wyborów 2011 r. bywa oceniane różnie, ale jedno jest pewne: to właśnie wtedy narodziło się pokolenie wyborców mobilnych, którzy bardziej niż telewizji ufają alertom w smartfonie. Jeśli dziś zastanawiasz się, skąd wzięła się natychmiastowa reakcja obywateli na każdy kontrowersyjny projekt ustawy, spójrz na tamtą jesień – to był start epoki polityki w czasie rzeczywistym.